Mama Justina zawsze powtarzała, że w Święta Bożego Narodzenia nie ma czasu ani miejsca na kłótnie. Oczywiście akurat w ten magiczny czas sprzeczki namnażały się w rekordowym tempie. Ludzie naskakiwali na siebie z błahych powodów. Czerwone skarpety obszyte białym futerkiem zostały przywieszone za blisko ognia, baniek wisiało zdecydowanie za dużo na jednej gałązce lub lampki nie działają bo w zeszłe święta włochaty pupil przegryzł kabel.
Czarny Land Rover zasypany połyskującymi płatkami śniegu stoi na podjeździe dłużej niż w lecie. Zaledwie dwa dni temu udało się kupić i zamontować zimowe opony, a biały puch leży tu już od niecałego miesiąca. Tego roku Amerykę opanowała zima jakiej synoptycy nie widzieli od kilkudziesięciu lat.
- Dlaczego jesteś taki niemiły dla swojej mamy? Tylko ona ci została. - spytała oburzona zachowaniem swojego chłopaka Bethany. Od kiedy zaznajomiła się z kontaktami Justina i Pattie, próbowała przeciągnąć go na swoją stronę i pokazać, że rodzina mimo zrzędliwych dziadków, poprzez zatroskane ciotki, do nadopiekuńczej matki, jest najważniejsza.
- Od zawsze taki byłem i wątpię w nagłą zmianę. - bąknął, wsiadając do samochodu. - Nie trzaskaj tak tymi drzwiami. Ile razy mam ci to powtarzać. - fuknął, starając się odpalić zamarznięty silnik.
- Bo kiedy nimi nie trzaskam, nie domykają się.
Każdy kto miał okazję przebywać w towarzystwie Justina dłużej niż kilka minut, dowiadywał się o całej jego naturze. Był trudnym człowiekiem. Szybko się denerwował, ale tylko gdy Pattie o coś go prosiła. Koledzy mogli na niego liczyć o każdej porze dnia i nocy. Nawet nie zdawał sobie sprawy z tego jak rani swoją matkę.
- Musisz taki być? Stale nadąsany. To nic złego, jechać po dziadków na lotnisko. - powiedziała cicho, skubiąc odstające skórki przy paznokciach. Bała się, że na nią też nakrzyczy.
- A ty musisz być taka? Upierdliwa.
- Ty niczego nie rozumiesz...nigdy nie usłyszałam słowa przepraszam z twoich ust. Ciszę się, że nie rzucasz nimi na wiatr, ale żeby nigdy nikogo nie przeprosić? Wiesz ilu osobom się to należy? Justin, to są Święta Bożego Narodzenia. Rodzina, wspaniała atmosfera...trzeba się cieszyć.
- O co ci znowu chodzi, Beth? Nie zmienię się taki już do cholery jestem! - krzyknął, przecinając głuchą ciszę. Wprawił w ruch wycieraczki, które odrzuciły na boki świeżą warstwę śniegu.
- Odczepię się, ale odpowiedz na moje pytanie. - nabrała powietrza, podkreślając przy tym powagę sytuacji. - Powiedziałeś jej kiedykolwiek, że ją kochasz?
*
Bethany zastanawiała się, czy to pytanie tak zdekoncentrowało chłopaka przez którego wylądowali w lesie, gwałtownie zatrzymując się na drzewie.
- Auto do kasacji, dziadkowie czekają na lotnisku. Jak to wytłumaczymy? - szepnęła Beth, przełykając ślinę. Bała się, że brunet będzie ją osądzał o ten wypadek. Justin splótł dłonie na szyi, patrząc z oddali na lawetę zabierającą jego urodzinowy prezent.
- Chyba powiemy prawdę. Znasz jakieś inne wyjście?
Schował zmarznięte ręce do kieszeni i odwrócił się na pięcie brodząc w zaspach śniegu. Bethany pobiegła za nim czym prędzej, z trudem łapiąc oddech.
Niestety zdążyli wyjechać już kilka kilometrów poza miasto. Mogą zdecydować się na długi spacer, albo na złapanie stopa.
Beth włożyła zmarznięte ręce do kieszeni ciepłej kurtki, starając się dorównać tempem Justinowi.
- To co, odpowiesz mi? - zagadnęła cicho. Śnieg sypał im prosto w twarze, zmuszając ich do ciągłego przymrużania oczu.
- Przydałyby się gogle. - mruknął ledwo słyszalnie. Każdego tematu związanego z jego matką unikał jak ognia, ale może niepotrzebnie. Zaczął rozważać czy nie lepiej byłoby odpowiedzieć na pytanie, które Bethany zadała mu godzinę temu.
Odwróciła się powoli w stronę Justina, próbującego złapać zasięg.
- Justin? Dlaczego jesteś przezroczysty?
Chłopak biegał z ręką w górze i przystanął na chwilę.
- Przezroczysty? - zapytał zdziwiony, jak wtedy, kiedy kilka lat temu dostał parę ciepłych skarpet pod choinkę zamiast zestaw samochodów na baterie.
Brunetka dotknęła swojego czoła i jeszcze raz przyjrzała się swojemu chłopakowi.
- Justin? Jesteśmy martwi.
***
Wróciłam do blogowania po roku przerwy. Obym tym razem szybko stąd nie uciekła. Dziękuję każdemu, kto tutaj zaglądnie i polubi moją twórczość.
SWEETHEART
SWEETHEART